Translate

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Przyszła do mnie...

nie wiem skąd? Pierwsza przyszła czarnula, Rebeka. Pojawiła się nagle na ścieżce do mego domu i jest. To było jakiś czas temu, ale dopiero dzisiaj kilka zdjęć dodaję. Miały być wampiry i inne takie ale nie było czasu na szycie. Więc śpią sobie w trumnach i czekają na swoją kolej.






Goła przyszła, bo po drodze ją napadli i obdarli z ubrań. Dobrze, że chociaż buty miała na nogach. Zaraz mnie zapędziła do maszyny i ubrania szyć kazała :) Więc teraz paraduje w spódnicy i sweterku.


A potem zjawiła się Gosia.
Gosia od razu chwyciła mnie swoją urodą i krągłościami za serce.
Zaraz po pierwszej nocy w mym domu pojechała ze mną do pracy.





Wczoraj miała być sesja na zieloną niedzielę, ale nie obrobiłam zdjęć bo padłam jak mucha razem z córką. Chyba zasnęłam szybciej niż ona :) Byłyśmy z Gosią na działce, koło mojego już w połowie skończonego domu. To chyba moje ulubione miejsce do siedzenia, leniuchowania, focenia i robótkowania. Gosia biegała to tu, to tam. Oglądała ogródek, jeszcze pustawy. Ja w tym czasie robiłam jej szal, bo wieczorem  jest chłodnawo.







 Zachodzące słońce świeciło jej w oczy.


Zdążyłam w ostatniej chwili z szalem przed nadejściem fali chłodu.


Gosia jest moją pierwszą MTM Barbie. Jestem zachwycona, jest fajna, masywna i pięknie pozuje. Jeszcze nie ogarniam tematu więc zdjęcia ciut sztywne :D 
A zapomniałam, że mam jeszcze kilka grubci, które nadal tkwią w pudełkach. Te dopiero są bidne, już nogami przebierają od zeszłego roku, a tu nikt ich nie chce wypuścić na wolność. 

Pozdrawiam Was serdecznie i przepraszam, że musicie jeszcze na wampirusy poczekać. 
Danka